komfortowe

rozwiązania

EN PL RU
KFA Armatura

KOBIETA ARMATURY – ŻADNEJ PRACY SIĘ NIE BOI

Od uczennicy przyzakładowych warsztatów szkolnych, po jedną z najbardziej doświadczonych pracownic w KFA Armatura na stanowisku specjalistki ds. administracji personalnej. W międzyczasie pracowała jako frezerka, operatorka maszyn, gończyni, sekretarka w kancelarii czy referentka ds. osobowo-płacowych. Na to wszystko składa się wyjątkowa historia Małgorzaty Chrząszcz, która w 2021 roku obchodziła jubileusz 45-lecia pracy w Armaturze.

Pierwsze kroki w Armaturze postawiłam ponad 45 lat temu, jako młoda dziewczyna, poszukająca swojej drogi zawodowej. Miałam wtedy piętnaście lat i szukając sposobu jak zdobyć dobry fach, usłyszałam o warsztatach szkolnych, które znajdowały się przy fabryce armatur w Łagiewnikach. Nauka w przyzakładowej szkole była dla mnie z jednej strony nie lada wyzwaniem, ale przede wszystkim wspaniałą przygodą, którą mogę z sentymentem wspominać do dziś.

Naukę, przygotowującą do pracy w Armaturze rozpoczęłam 1 września 1976 roku na specjalizacji „frezer”. Sala warsztatowa, gdzie odbywała się praktyka zawodowa, znajdowała się wówczas w Zakładzie nr 2, przy stacji kolejowej. Tam chodziłam trzy razy w tygodniu, od poniedziałku do środy na zajęcia warsztatowe, natomiast w czwartki i w piątki dojeżdżałam do szkoły na lekcje z wiedzy ogólnej, przy ul. Rzeźniczej. I tak trwało to trzy, niezwykłe lata, w czasie których nauczyłam się naprawdę wiele i byłam doskonale przygotowana do pracy w fabryce, którą jako absolwentka warsztatów, miałam już zapewnioną. Nie był to z resztą jedyny przywilej związany z nauką w tamtejszej szkole. Z racji tego, że szkoła była zawodowa i miała głównie charakter praktyczny to lata tam spędzone zaliczane były do stażu pracy. W tamtym czasie, dla nas - nastolatków najważniejszy był jednak fakt, że za praktykę w szkole na podstawie umowy o naukę zawodu otrzymywaliśmy… wynagrodzenie. Pamiętam bardzo dobrze, że za pierwszą wypłatę kupiłam sobie wymarzone łyżwy.

W szkole do zdobycia był każdy zawód, wykonywany w fabryce. Można było uzyskać tytuł frezera, tak jak ja, ale także zostać tokarzem, ślusarzem, hydraulikiem do pracy w kotłowni, a nawet elektrykiem, czy mechanikiem samochodowym, ponieważ w tamtym czasie zakład miał własny warsztat samochodowy, który nazywaliśmy „garażem”. Była to z resztą bardzo rzetelna edukacja, ponieważ instruktorami nauki zawodu byli sami pracownicy, którzy znali się na maszynach i fachu jak nikt inny. Przez pierwsze dwa lata zajęcia odbywały się na terenie szkoły, w salach warsztatowych, gdzie uczyliśmy się podstawowych prac ślusarskich czy obróbki ręcznej. Robiłam więc młotki i inne proste narzędzia. Później zaczęła się nauka obsługi konkretnych maszyn, tokarek, frezarek, by w trzeciej klasie móc już zacząć kurs w samej fabryce, na docelowych urządzeniach pod okiem instruktora.

Co ciekawe w całym roczniku na warsztatach zawodowych byłam… jedyną dziewczyną! Oprócz mnie w szkole było tylko parę dziewcząt, a poza tym w zasadzie sami chłopcy. Ale mówiąc szczerze, w niczym mi to nie przeszkadzało, ponieważ myślę, że dorównywałyśmy im pod każdym względem. W końcu jako dziewczyny pracujące… żadnej pracy się nie bałyśmy, a wszystkie powierzone nam zadania wykonywane były z należytą starannością. Co zabawne, każdy z nas, zarówno uczniowie jak i uczennice, miał specjalny ubiór do zajęć praktycznych. Chodziliśmy więc wszyscy w specjalnych kombinezonach, ogrodniczkach, czerwonych beretkach, koniecznie ze związanymi i schowanymi włosami, ze względu na bezpieczeństwo przy maszynach. Zdarzało się więc nie raz, że któryś z nauczycieli czy instruktorów, nie widząc twarzy, mylił mnie z chłopcem.

Po zakończeniu szkoły zawodowej postanowiłam kontynuować naukę, tym razem w technikum dla osób pracujących, ponieważ już wtedy rozpoczęłam etat w Armaturze, w dziale narzędziowni. Tam też z resztą poznałam swojego męża, więc z Armaturą wiąże mnie naprawdę wiele… Jak tylko pojawiła się możliwość pracy biurowej zgłosiłam się jako ochotniczka do pracy w tzw. kantorku, w którym stawiałam pierwsze kroki w pracach kadrowych, będąc pośredniczką między wydziałem, a głównym biurem fabryki. Wypełniałam listy obecności, wypisywałam karty pracy, przyjmowałam zwolnienia lekarskie, urlopy i uczyłam się nowego zawodu w praktyce. Później przeniosłam się do działu elektrycznego, gdzie zaczęłam prowadzić już analizy, harmonogramy pracowników i wykonywać wiele innych zadań, by po urlopie macierzyńskim od stycznia 1992 roku przyjąć się do Działu Personalnego, w którym pracuję do dnia dzisiejszego.

Praca w Armaturze to bardzo ważna część mojego życia, można powiedzieć, że trochę rodzinna tradycja, gdyż poza mężem pracował tutaj również mój tata, syn oraz córka. Wykonywałam tu naprawdę masę różnych prac, nauczyłam się wiele i poznałam niezwykłych ludzi. Czasy były różne, ale zawsze miałam chęć do pracy, którą lubiłam. Dzisiaj po tych latach spędzonych w firmie mogę powiedzieć, że było to wspaniałe doświadczenie i nadal jest.

Od uczennicy przyzakładowych warsztatów szkolnych, po jedną z najbardziej doświadczonych pracownic w KFA Armatura na stanowisku specjalistki ds. administracji personalnej. W międzyczasie pracowała jako frezerka, operatorka maszyn, gończyni, sekretarka w kancelarii czy referentka ds. osobowo-płacowych. Na to wszystko składa się wyjątkowa historia Małgorzaty Chrząszcz, która w 2021 roku obchodziła jubileusz 45-lecia pracy w Armaturze.

Wróć do listy wpisów